Areopag 2004 Odpowiedzialno¶æ za s³owo | |
DebataOdpowiedzialno¶æ za S³owo Bo¿e i s³owo ludzkie w Ko¶cieleSala Koncertowa Polskiej Filharmonii Ba³tyckiej na O³owiance Ks. Krzysztof Nieda³towski, moderator: Witam serdecznie Pañstwa w tej nowej sali Polskiej Filharmonii Ba³tyckiej, która sta³a siê dla nas domem Areopagu 2004. Witam naszych znakomitych go¶ci i wszystkich, którzy przybyli na dzisiejsz± debatê. To pierwsza z du¿ych, merytorycznych debat tegorocznego Areopagu, którego tematem jest s³owo i odpowiedzialno¶æ za s³owo.
Rok temu i w latach poprzednich gromadzili¶my siê na naszych areopagowych dyskusjach w Dworze Artusa, w szacownej, zabytkowej sali o wspania³ych tradycjach. Jak siê jednak w ubieg³ym roku okaza³o, Dwór Artusa nie pomie¶ci³ kilkuset osób, które chcia³y uczestniczyæ w debatach. Wielk± rado¶ci± by³o dla nas takie zainteresowanie, ale te¿ z wielkim smutkiem, musieli¶my odmówiæ udzia³u w naszych rozmowach a¿ tylu osobom. W zwi±zku z tym w bie¿±cym roku postanowili¶my przenie¶æ siê tutaj, do nowej, jeszcze nieukoñczonej filharmonii, która niew±tpliwie w przysz³o¶ci bêdzie miejscem wielu spotkañ nie tylko muzycznych, ale i kongresowych.
Cieszê siê, ¿e zainteresowanie t± dzisiejsz± debat± jest równie du¿e, jak debatami w latach poprzednich. A temat przecie¿ nie jest ³atwy, choæ obchodzi nas pewnie wielu. W Polsce, jak mówi± socjologowie, S³owo Bo¿e dociera ka¿dej niedzieli do prawie po³owy populacji. Tylu ludzi pojawia siê w ¶wi±tyniach, aby wys³uchaæ s³owa Ewangelii, potem s³ów kazania, mo¿e listu pasterskiego. Ci, którzy przychodz±, na pewno chc± us³yszeæ co¶, co jest wa¿ne, co ich porusza, o¶wieca. Niekiedy wychodz± za¿enowani, rozgoryczeni. Naukowcy mówi± o kryzysie jêzyka w Ko¶ciele.
Dzi¶ zaprosili¶my naszych wspania³ych go¶ci, którzy s± specjalistami, lud¼mi do¶wiadczonymi w dziedzinie s³owa. Poprosili¶my ich o debatê, której zgodnie z zasadami Areopagu bêdziemy mogli siê przys³uchiwaæ.
Jacek Naliwajek, moderator: W debacie „Odpowiedzialno¶æ za S³owo Bo¿e i s³owo ludzkie w Ko¶ciele” udzia³ wezm±: doktor El¿bieta Adamiak z Zak³adu Teologii Fundamentalnej i Dogmatycznej Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu, pionierka polskiej teologii feministycznej. Witamy serdecznie. Doktor Dorota Zdunkiewicz-Jedynak. Swoj± rozprawê doktorsk± po¶wiêci³a w³a¶nie jêzykowi kazañ, jêzykowi Ko¶cio³a. Ksi±dz profesor Waldemar Chrostowski, biblista z Uniwersytetu Kardyna³a Stefana Wyszyñskiego w Warszawie. Zbigniew Nosowski, publicysta, redaktor naczelny miesiêcznika „Wiê¼”. I jezuita, ojciec Wac³aw Oszajca, t³umacz, poeta, dziennikarz, redaktor naczelny „Przegl±du Powszechnego”. Przed dwoma laty w wywiadzie dla „Tygodnika Powszechnego” doktor El¿bieta Adamiak powiedzia³a: „W Ko¶ciele ró¿ne osoby wypowiadaj± siê o kobietach. Oficjalne jego stanowisko okre¶lali i okre¶laj± jednak mê¿czy¼ni, zatem twórcy Ko¶cio³a, nauczaj±c o kobiecie, nie nauczaj± o sobie samych” („TP” nr 49 z dnia 8 grudnia 2002 roku - przyp. red.). Zatem: czy kobieta w Ko¶ciele ma co¶ do powiedzenia? El¿bieta Adamiak: Zacznê od uwagi nieco ogólniejszej. Gdy debatujemy nad odpowiedzialno¶ci± za S³owo Bo¿e i s³owo ludzkie w Ko¶ciele, to powinni¶my pamiêtaæ o tym, ¿e S³owo Bo¿e nie przysz³o do nas inaczej i nie przychodzi inaczej jak przez s³owo ludzkie. S³owo Bo¿e zawsze zapo¶redniczone jest w s³owie ludzkim. Gdy bêdê wyra¿aæ swoje refleksje na ten temat, zak³adam, ¿e uniwersalne regu³y dotycz±ce odpowiedzialno¶ci za s³owo dotycz± odpowiedzialno¶ci za s³owo w Ko¶ciele. Natomiast odpowiedzialno¶æ za s³owo w Ko¶ciele posiada dodatkowy poziom wzajemnej relacji pomiêdzy S³owem Bo¿ym a s³owem ludzkim. To znaczy, ¿eby uj±æ to krótko, problem odpowiedzialno¶ci polega na tym, aby s³owa ludzkiego nie podawaæ za S³owo Bo¿e, czy te¿ jeszcze bardziej mówi±c wprost, ¿eby w³asnego s³owa o S³owie Bo¿ym, czy te¿ w³asnego s³owa wypowiadanego w imiê Bo¿e, nie uto¿samiaæ ze S³owem Bo¿ym.
Teraz przechodzê do postawionego mi pytania: czy kobieta w Ko¶ciele ma co¶ do powiedzenia? Przyznam, ¿e kiedy pada tego typu pytanie, zaraz je korygujê. Chêtniej mówiê o kobietach w liczbie mnogiej, dlatego ¿e, jak uwa¿am, nie mo¿na traktowaæ kobiet jako pewnego gatunku, nasza ró¿norodno¶æ jest bardzo du¿a. Bardziej wiêc bêdzie mi chodzi³o o odpowied¼ na pytanie: czy kobiety w Ko¶ciele maj± co¶ do powiedzenia?
„Czy” kobiety maj± co¶ do powiedzenia w Ko¶ciele? Na to pytanie mo¿na odpowiedzieæ prosto: tak albo nie. Ja najpierw chcê odpowiedzieæ - nie, aby potem dodaæ - tak.
Czy kobiety maj± „co¶” do powiedzenia w Ko¶ciele? Tutaj moja odpowied¼ jest zdecydowana: tak. Rozumiem to w taki sposób, ¿e chodzi o ró¿ne od mê¿czyzn do¶wiadczenie wiary i ¿ycia. Takie, które mo¿e przynosiæ owoce w nowej interpretacji S³owa Bo¿ego czy te¿ s³owa g³oszonego w imiê Boga. Mo¿na by tu znowu podawaæ wiele przyk³adów na to, ¿e dziêki takiemu postawieniu sprawy w interpretacji S³owa Bo¿ego dochodzi pewien nowy wymiar.
Ks. Krzysztof Nieda³towski: Dziêkujemy bardzo, to jest g³os kobiety w dyskusji o Ko¶ciele, o religii. To bardzo ciekawy w±tek i m±dra, dobra teologia feministyczna, je¶li tak j± chcemy nazywaæ. Mówiê to trochê w odniesieniu do swoich do¶wiadczeñ w czasach studiów w Niemczech, gdzie teologia feministyczna przybiera kszta³ty bardzo karykaturalne i w³a¶ciwie ju¿ komiczne.
Chcia³bym teraz poprosiæ o s³owo ksiêdza profesora Waldemara Chrostowskiego. Zapytali¶my: „Czy S³owo Bo¿e nadaje siê na billboard?”.
Ks. Waldemar Chrostowski: Serdecznie dziêkujê za to zaproszenie.
To pytanie jednak mo¿na sformu³owaæ inaczej i wtedy dopiero poczujemy wagê problemu. Zobaczymy, ¿e odpowiedzi na tak inaczej sformu³owane pytanie nie s± wcale takie jednoznaczne. Mianowicie mo¿na by zapytaæ: „Czy billboard nadaje siê na S³owo Bo¿e?”.
S³owo Bo¿e podawane w pierwszym lepszym kontek¶cie, a zw³aszcza w kontek¶cie ulicy czy billboardu, staje siê elementem w³a¶nie propagandy. Staje siê elementem - nazwijmy to klarowniej, wyra¼niej - w moim przekonaniu in¿ynierii spo³ecznej. Ma swoich spo³ecznych psychologów, spo³ecznych in¿ynierów. W okre¶lonych warunkach, które bywaj± nazywane demokracj±, gdzie cz³owiek ma do wyboru ró¿norodne oferty, spe³nia w³a¶nie tak± rolê - jednej z bardzo wielu ofert. Potem ju¿ ³atwo urz±dzaæ kolejn± ankietê i zapytaæ: „Co wam najbardziej utkwi³o w pamiêci z billboardu, który widzieli¶cie w ubieg³ym tygodniu?”. A, B, C, D, E, F. I ju¿ miesi±c pó¼niej na tym próbuje siê budowaæ nie tylko wyidealizowany obraz spo³eczeñstwa, ale tak¿e próbuje siê budowaæ teologiê. S³owo Bo¿e, o tym trzeba pamiêtaæ, jest aikoniczne. To znaczy, nie jest do przedstawiania na billboardzie. S³owo Bo¿e jest do s³uchania, do rozwa¿ania, do medytacji. Temu powinna sprzyjaæ okre¶lona atmosfera. Mo¿e to byæ atmosfera ko¶cio³a, przyrody, nie ulicy. Tam S³owo Bo¿e ma do spe³nienia rolê, do której jest przeznaczone. W innych warunkach, kiedy pada ofiar± rozmaitych ideologów, doktrynerów, ma wspó³czesnemu cz³owiekowi niewiele do powiedzenia. S³owa „Szukajcie, a znajdziecie” przyklejone do gazetowej reklamy - szukajcie u nas ofert pracy - doskonale ilustruj±, do czego mo¿e prowadziæ banalizacja, instrumentalizacja czy te¿ zaw³aszczanie jêzyka religijnego do potrzeb i celów, które z religi± nie maj± wiele wspólnego.
Jacek Naliwajek: Wydaje siê, ¿e S³owo Bo¿e musi trafiaæ na ulicê, bo ulica coraz czê¶ciej jest miejscem modlitwy ¶wieckich. Miejscem, w którym mo¿emy i powinni¶my siê u¶wiêcaæ. I trzeba chyba szukaæ tych nowych dróg dotarcia ze S³owem. Jakie to niesie zagro¿enia, mówi³ ksi±dz profesor.
Zbigniew Nosowski: Ten ¿art, ¿e móg³bym zmie¶ciæ siê z odpowiedzi± w jednym zdaniu, a nawet jednym s³owie, to prawda, ale dobrze te¿ ¶wiadczy o stanie ¶wiadomo¶ci religijnej w Polsce. Katechizm znamy na tyle, ¿e wiemy, i¿ ³aska boska jest do zbawienia koniecznie potrzebna. W mediach katolickich ³aska czasami te¿ dzia³a. Nie s± one oczywi¶cie jedynie tworem ³aski. Nie bez ¿artu mówiê, ¿e „czasem”, bo sam do¶wiadczam w swojej pracy przypadków, które nie s± przypadkami. Jak wiele innych takich nieprzypadkowych przypadków, s± one, jak s±dzê, owocem Opatrzno¶ci. Nie w tym sensie mówimy jednak o mediach katolickich.
Najpierw chcia³bym powiedzieæ o tym, czy media katolickie s± w ogóle potrzebne. I czy media katolickie s± potrzebne, przydatne do zbawienia.
Czy zatem media katolickie s± potrzebne? My¶lê, ¿e s± potrzebne, bo Ko¶ció³ ma do g³oszenia Dobr± Nowinê. I od dwóch tysiêcy lat boryka siê z problemem, jak tê Dobr± Nowinê g³osiæ skutecznie kolejnym pokoleniom ludzi tak, aby oni przyjêli tê niezmienn± Nowinê, ale w zmieniaj±cej siê kulturze. Ko¶ció³ z mo¿liwo¶ci, jakie siê pojawiaj± w ludzkiej kulturze, równie¿ technicznych mo¿liwo¶ci ¶rodków przekazu, musi umieæ korzystaæ.
Jak zatem g³osiæ tê Dobr± Nowinê? Tu s± dwie drogi do wyboru dla Ko¶cio³a w ka¿dym kraju, w ka¿dej lokalnej spo³eczno¶ci. Mo¿na tworzyæ media katolickie, mo¿na byæ obecnym w mediach ¶wieckich. Jedno drugiego oczywi¶cie nie wyklucza, ale s³u¿y innym celom. Obecno¶æ w mediach ¶wieckich si³± rzeczy jest adresowana do ludzi nieprzekonanych czy poszukuj±cych, w±tpi±cych. W mediach katolickich mo¿na pisaæ inaczej. I w tym sensie s± potrzebne, bo ludzie wierz±cy, ludzie którzy wybrali, ale wci±¿, choæ uczynili ten wybór na wieki, musz± wybieraæ ka¿dego dnia, potrzebuj± refleksji, umocnienia, dyskusji. To powinni dostawaæ w³a¶nie w mediach katolickich. W mediach ¶wieckich mamy zupe³nie inn± dyskusjê o religii, chocia¿ te¿ bardzo potrzebn±. Nie potrafiê zmierzyæ, co jest bardziej potrzebne. Sam mam takie do¶wiadczenie, ¿e redagujê niskonak³adowy miesiêcznik - nie dla intelektualistów, ale dla inteligentów, tak o nim mówiê, ale oczywi¶cie niskonak³adowy, sprzedawany w kilku tysi±cach egzemplarzy. By³em te¿ wspó³autorem, prowadzi³em ponad trzysta programów telewizyjnych i wewnêtrznie jestem przekonany, ¿e merytorycznie wiêksz± warto¶æ ma to, ¿e redagujê miesiêcznik. Pod wzglêdem spo³ecznego odbioru natomiast o wiele wiêksz± warto¶æ mia³o to, ¿e ka¿dy z tych programów telewizyjnych ogl±da³o kilkadziesi±t tysiêcy osób, czyli jednorazowo co najmniej kilkana¶cie razy wiêcej ni¿ czytaj±cych miesiêcznik. Tego problemu nie da siê wywa¿yæ prost± odpowiedzi±. Pozostaje trzeci wymiar tego pytania: czy katolickie media s± potrzebne do zbawienia, czy s± przydatne do zbawienia? My¶lê, ¿e tak, o ile robi± to, co powinny, o ile ucz± my¶lenia o ¶wiecie po chrze¶cijañsku. A co znaczy my¶leæ po chrze¶cijañsku, to bym najprêdzej powiedzia³, przywo³uj±c ewangeliczn± opowie¶æ o dobrym Samarytaninie (£k 10, 30-37 - przyp. red.). Samarytanin nie widzia³ ¶wiata innego ni¿ kap³an i lewita. Ci zobaczyli tego samego, le¿±cego przy drodze cz³owieka i minêli go. Samarytanin widzia³ taki sam ¶wiat, ale spojrza³ na niego inaczej. Spojrza³ na ¶wiat, na tego konkretnego cz³owieka z mi³o¶ci±. Nie tylko spojrza³, ale co¶ uczyni³ dla tego cz³owieka. Je¶li takiego spojrzenia z mi³o¶ci± media katolickie ucz±, je¶li pozwalaj±, aby chrze¶cijanie widzieli ¶wiat w³a¶nie w taki sposób, w jaki zobaczy³ dobry Samarytanin, je¶li nie s± kalk± mediów ¶wieckich, je¶li komentarze polityczne, je¶li teksty ekonomiczne w mediach katolickich s± jednak inne ni¿ w mediach ¶wieckich, to znaczy, ¿e media katolickie s± przydatne do zbawienia. S± potrzebne, bo ucz± cz³owieka wra¿liwo¶ci, ucz± otwarcia, ucz± postrzegania ¶wiata inaczej. Tak, jak chcia³by ten ¶wiat widzieæ Bóg. A na ile to siê udaje polskim mediom katolickim, to bardzo gor±co dyskutowali¶my niedawno w kawiarni. Konkluzje nie by³y najbardziej optymistyczne (zapis debaty znale¼æ mo¿na na str. 72-81 - przyp. red.).
Ks. Krzysztof Nieda³towski: Kiedy¶ pan Jacek Wo¼niakowski zatytu³owa³ swoj± ksi±¿kê „Czy kultura jest do zbawienia koniecznie potrzebna?” i okazywa³o siê, ¿e tak (ksi±¿ka ukaza³a siê nak³adem Wydawnictwa Znak w roku 1988 - przyp. red.). Wszystko zale¿y od rozumienia kultury. Kultura jest do zbawienia potrzebna, je¶li jest rozumiana jako podnoszenie cz³owieka w górê, jako podci±ganie do arcydzie³a, jakie zamierzy³ Bóg. To Pan Bóg nas zbawia, jednak my chcemy i powinni¶my w³±czyæ siê w ten nurt zbawienia. My¶lê, ¿e media maj± podobn± rolê do odegrania.
Teraz poprosimy ojca Wac³awa Oszajcê, praktyka, kaznodziejê, cz³owieka, który pewnie sprowadzi nas trochê mocniej na grunt praktyki duszpasterskiej i kaznodziejskiej, przepowiadania S³owa Bo¿ego. No i pytanie, trochê trudne pewnie, bo wymagaj±ce zestawienia katalogu: „Jakie s± g³ówne grzechy polskiego kaznodziejstwa?”. O. Wac³aw Oszajca: My¶lê, ¿e mo¿na by wyliczyæ pewnie z siedem grzechów g³ównych kaznodziejstwa polskiego. Tak jak ¶wiêty Jan od Krzy¿a wyliczy³ siedem grzechów g³ównych duchownych, miêdzy innymi jest tam ob¿arstwo duchowe, pycha duchowa, chciwo¶æ duchowa. Jak siê to diabelstwo w kaznodziei zalêgnie, no to mamy na kazaniach nic, tylko o grzechu. O grzechu, o grzechu i jeszcze raz o grzechu.
Zajmê siê najpierw bardzo powa¿nym tematem, ¿eby pó¼niej przej¶æ do meritum sprawy. Zajmê siê dzwonkami w ko¶ciele, podczas mszy zw³aszcza. Dyskutujemy na takie b³ahe tematy: czy komunia na rêkê, czy do ust, a mnie siê wydaje, ¿e jednak dzwonki s± najwa¿niejsze w ko¶ciele, we mszy, bo nie dzwoni± we wszystkich momentach, w których powinny dzwoniæ. Na przyk³ad powinno siê dzwoniæ, kiedy lektor idzie czytaæ pierwsz± lekcjê. Przed Ewangeli± powinno siê dzwoniæ ze trzy razy. I nastêpny raz po kazaniu, ¿eby obudziæ co poniektórych, czasami samego kaznodziejê.
Jacek Naliwajek: My¶lê ojcze, ¿e ¶wieckich mo¿e te¿ trzeba dopuszczaæ do kazañ. Wnios± o¿ywczego ducha. A je¿eli kto¶ chcia³by sprawdziæ, jakie kazania g³osz± jezuici, to zapraszam do ko¶cio³a ¦wiêtego Andrzeja Boboli w Gdañsku Wrzeszczu na ulicy Mickiewicza. Zapewniam jedno, bo czasem tam zachodzê, ¿e nie us³yszymy podczas kazañ sformu³owañ typu: „skubany ten Jezus, tak czterdzie¶ci dni bez jedzenia” albo „Matka Bo¿a wymiêka, s³ysz±c pozdrowienie anielskie i s³owa El¿biety”. A to s± proszê Pañstwa fragmenty prawdziwych wypowiedzi ludzi Ko¶cio³a, które zbiera, opisuje, bada i komentuje doktor Dorota Zdunkiewicz-Jedynak z Uniwersytetu Warszawskiego.
Dorota Zdunkiewicz-Jedynak: Pytanie mi postawione w³a¶ciwie mie¶ci siê w powszechnej dzisiaj tendencji, by pytaæ o ró¿ne zjawiska tego ¶wiata w kategoriach kryzysu. My¶lê, ¿e rzeczywi¶cie tak jest, i¿ jêzyk Ko¶cio³a prze¿ywa swego rodzaju kryzys. Nie mówi³abym jednak o tym w tak dramatyczny sposób, jak mo¿na by pewnie spodziewaæ siê po tej zapowiedzi. Kryzys s³owa bowiem jest do¶wiadczeniem, które pojawia siê co jaki¶ czas w naszej cywilizacji i co jaki¶ czas dotyka tak¿e jêzyka religijnego.
Jak ja rozumiem kryzys jêzyka Ko¶cio³a? S³owo „kryzys”, jako pojêcie, u¿ywane jest na okre¶lenie momentu przesilenia, fazê w±tpliwo¶ci, jest synonimem braku równowagi, czasem rozziewu miêdzy oczekiwaniami, potrzebami. My¶lê, ¿e w odniesieniu do mowy to przede wszystkim do¶wiadczanie w±tpliwo¶ci. Je¶li to, co w jêzyku jest tradycyjnie uznawane za niezawodne, za pewne, opatrzymy znakiem zapytania, je¶li wprawdzie nie chcemy siê z tym rozstawaæ, ale jednocze¶nie zaczynamy patrzeæ podejrzliwie czy krytycznie, to mamy do czynienia z kryzysem. My¶lê, ¿e takiego kryzysu w³a¶nie dzi¶ Ko¶ció³ katolicki do¶wiadcza i jest to widoczne w najbardziej tradycyjnych formach nauczania, takich jak katecheza, homilia, nauka rekolekcyjna. My¶lê, ¿e podstawowym objawem kryzysu jest rozchwianie opozycji sacrum - profanum i bardzo silnie z tym zwi±zana neutralizacja opozycji jêzyka. Z jednej strony jêzyk sakralny, a wiêc jêzyk wykluczony z komunikacji codziennej, jêzyk tajemny, a z drugiej jêzyk profanum, jêzyk pospolity, jêzyk u¿ytkowy, jêzyk naturalny. Jeste¶my ¶wiadkami dowarto¶ciowania tego drugiego jêzyka w duchu wspó³czesnej kultury, kultury ponowoczesnej. Obserwuje siê dosyæ ³atwe przechodzenie ze sfery sacrum do sfery profanum, od jêzyka sacrum do jêzyka profanum. Jak¿e bowiem inaczej oceniaæ sytuacjê, w której s³yszê od kaznodziei, ¿e „nie mam tak siê zachowywaæ, jakbym chcia³a, ¿eby Bóg siê ode mnie odchrzani³”, albo je¶li otrzymujê propozycjê, abym „otwiera³a ca³y gnój swojego ¿ycia przed Chrystusem”. My¶lê, ¿e podstawowym ¼ród³em takiej w³a¶nie konwencji s³owa w Ko¶ciele jest szczególna rola odbiorcy. Wspó³cze¶nie niezwykle liczymy siê z odbiorc±, w³a¶ciwie przestajemy rozmawiaæ, a mówimy pod kogo¶, staramy siê byæ lustrem, w którym odbiorcy jest siê przyjemnie, ³atwo przejrzeæ. My¶lê, ¿e Ko¶ció³ tak¿e ulega takiej tendencji. To jest mo¿e szczególnie widoczne w przedsiêwziêciach nowoewangelizacyjnych, takich jak „Przystanek Jezus” czy pewne projekty internetowe. Je¶li widzê ewangelizatorów w koszulkach z napisem „Jezus jest OK”, to oczywi¶cie siê bojê. Z jednej strony rozumiem, ¿e jêzyk, którym mówi³ Ko¶ció³ przez dwa tysi±clecia, to jêzyk wyros³y dla nas czêsto z zupe³nie nieczytelnej tradycji, pe³en symboli, których dzisiaj nie rozumiemy, jêzyk wyros³y z tradycji agrarnej, rolniczej basenu Morza ¦ródziemnego, ¿e próbujemy szukaæ nowych ¶rodków, nowych symboli, które te tre¶ci religijne wyra¿±. Z drugiej strony jednak obawiam siê, czy nie bêdzie prowadzi³o to do banalizacji wiary, czy nie bêdzie to prowadzi³o do takiej prawdy o Bogu, która prawd± o Bogu nie jest, bo Bóg jawi nam siê jako do¶æ ³atwy, lekki, przyjemny, niezobowi±zuj±cy.
Wa¿nym przejawem kryzysu jest tak¿e to, ¿e ludziom ¶wieckim jest coraz trudniej mówiæ o do¶wiadczeniu religijnym, ¿e nie znajduj± odpowiednich s³ów na nazwanie swoich do¶wiadczeñ, na dyskutowanie o nich, opisywanie ich. Znajduj± w³a¶ciwie dwa sposoby na to, aby z tej sytuacji wyj¶æ. Jedni uciekaj± siê do gotowych formu³. W³a¶ciwie dlaczego maj± czyniæ inaczej? Czytaj±c nawet wspó³czesne katechizmy, czytaj±c ksi±¿eczki do nabo¿eñstwa - polecam Pañstwu zw³aszcza lekturê omówienia rachunku sumienia, przykazanie szóste, dziewi±te - znajduj± skostnia³e schematy, szablony. Jak wiêc inaczej sami wierni maj± mówiæ o tych kwestiach? Inni uciekaj± w jêzyk potoczny. Nie chcê tu podawaæ drastycznych przyk³adów, jak powiedzmy zapisy ¶wiadectw nawróconych muzyków rockowych, którzy u¿ywaj± do opisywania do¶wiadczeñ religijnych jêzyka nawet wulgarnego. My¶lê, ¿e ojciec Oszajca potwierdzi, ¿e wypowiedzi ludzi na katolickich stronach internetowych, modlitwy zamieszczane na przyk³ad w skrzynkach intencyjnych, czêsto przypominaj± listy kierowane do redakcji komercyjnej prasy kobiecej. Obserwuje siê pomieszanie jêzyków, nieczysto¶æ mowy, któr± mówimy o do¶wiadczeniu religijnym. Jêzyk religijny przestaje siê ró¿niæ od jêzyka bazaru czy zgromadzeñ.
Dostrzegam te¿ obawê przed kontaktem z ¿ywym s³owem, kontaktem twarz± w twarz, ujawniaj±c± siê niepewno¶æ co do skuteczno¶ci ewangelizacji opartej na bezpo¶rednim kontakcie, na dzieleniu siê osobistym do¶wiadczeniem wiary. Tradycyjnie przyzwyczajona jestem do tego, ¿e wiara rodzi siê ze s³uchania. ¦wiêty Pawe³ wyszed³ na rynek, a wiêc dzieli³ siê do¶wiadczeniem w bezpo¶rednim kontakcie. Kryzys rozumiany jako w³a¶nie faza w±tpliwo¶ci, chaosu, niepewno¶ci, bez dramatyzowania, mo¿e moim zdaniem wyzwalaæ pozytywn± energiê. My¶lê, ¿e niepewno¶æ jest czasem pewniejsza ni¿ pewno¶æ. W tym kontek¶cie wa¿ne jest dla mnie pytanie, jak tê sytuacjê maj± przezwyciê¿aæ ci, którzy w Ko¶ciele odpowiedzialni s± za stan kryzysowej niepewno¶ci? A tak¿e, jak my ¶wieccy, mówi±cy o do¶wiadczeniu religijnym, mo¿emy próbowaæ z do¶wiadczeniem niepewno¶ci dawaæ sobie radê? Ks. Krzysztof Nieda³towski: Do mnie szczególnie trafia niepokój o banalizacjê jêzyka. Kiedy¶ na Areopagu ukuli¶my z³o¶liwe stwierdzenie wobec pewnego rodzaju muzyki stosowanej w Ko¶ciele, nieraz w liturgii, ju¿ nie mówi±c o pielgrzymkach czy pobo¿nych ogniskach. Nazwali¶my go sacropolo. To te¿ mo¿e dotyczyæ sztuk plastycznych w ko¶ciele. Styropianowych napisów i transparentów na bia³ym p³ótnie. My¶lê, ¿e w odniesieniu do jêzyka ko¶cielnego mo¿na by mówiæ o sacroslangu. Stwarza on du¿e niebezpieczeñstwo. Gêsty, teologiczny ¿argon, slang, narzecze, którym w³a¶ciwie nie mo¿na siê ju¿ powszechnie komunikowaæ, bo jest niezrozumia³y. I na drugim biegunie jêzyk banalny, który próbuje siê podlizaæ, bywa u¿ywany pod publiczkê, jêzyk popularny w najgorszym tego s³owa znaczeniu.
Osobi¶cie nurtuje mnie rozró¿nienie na sacrum i profanum w jêzyku. My¶lê, ¿e Pan Jezus tak¿e u¿ywa³ jêzyka profanum, mówi±c w swoich przypowie¶ciach o ziarnie, o rybie, o sieci, o wyrywaniu chwastów, o oraniu pola. To jest bardzo profanum, bo dotyka³o tego, co dotyka³y ludzkie rêce, co widzia³y ludzkie oczy. I chyba to jest metoda. Cz³owiek jest zainteresowany, poruszony tym, co zna, co go obchodzi. Z tego pewnie mo¿na wywodziæ teologiczne wnioski czy moralne postulaty. My¶lê, ¿e sacrum i profanum to chyba te¿, a mo¿e przede wszystkim, jêzyk piêkny, wysoki, czysty i ten zabrudzony, hermetyczny, slangowy. Tego chyba trzeba siê strzec.
Rozpoczynaj±c drug± czê¶æ dyskusji, chcia³bym teraz sprowokowaæ Pañstwa do bardzo konkretnego postulowania, wskazywania czy mo¿e krytykowania zjawisk niepokoj±cych w komunikowaniu. Wiele ju¿ dzi¶ na ten temat powiedzieli¶my. Pamiêtam, ¿e gdy robi³em prywatne ankiety na temat kaznodziejstwa, chc±c siê ustrzec b³êdu, pyta³em w ró¿nych ¶rodowiskach o podstawowe bol±czki, niepokoje, problemy, które dotyczy³y kilku spraw. Pierwsza to politykierstwo w Ko¶ciele, ideologizacja jêzyka, gdy ambona bywa zamieniana w trybunê polityczn±. Druga, a¿ siê bojê mówiæ, to dosyæ ostra krytyka komunikatów Konferencji Episkopatu Polski i listów pasterskich, a to ze wzglêdu na ich czytan± formê, hermetyczny jêzyk i dosyæ wysoki poziom ogólno¶ci stwierdzeñ. Mówili mi znajomi aktorzy, ¿e kiedy s³ysz± zapowied¼: „Komunikat z 235 Konferencji Episkopatu Polski”, to percepcja spada im o po³owê. To problem wa¿ny i bardzo praktyczny. Pewnie ci, którzy s³uchaj±, ale i ci, którzy mówi±, mieliby wiele wiêcej zarzutów i pytañ.
Zbigniew Nosowski: Chêtnie ustosunkowa³bym siê do wszystkich tych tez. Moim zdaniem nie warto podczas dzisiejszej debaty dyskutowaæ wnikliwie o grzechach kaznodziejstwa, bo kaznodzieje zawsze bêd± lepsi lub gorsi. Nawet gdyby, jak pan redaktor postulowa³, byli ¶wieccy kaznodzieje, to pope³nialiby te same grzechy i nawet o wiele gorsze. Wielokrotnie s³ucha³em ¶wieckich kaznodziejów, którzy paraj± siê g³oszeniem S³owa Bo¿ego w rozmaitych ruchach, wspólnotach. Ich kazania s± du¿o d³u¿sze, du¿o bardziej hermetyczne ni¿ te, które w trakcie liturgii wyg³aszaj± ksiê¿a. Niestety, Elu, nawet kobiety temu samemu grzechowi ulegaj±. O. Wac³aw Oszajca: Nie tylko kaznodzieje ¶wieccy. We¼ polityków, jak siê s³ucha wielu z naszych polityków, to¿ oni g³osz± kazania. Ten sam za¶piew. To samo budowanie nastroju. Trzeba koniecznie zacytowaæ naszego Ojca ¦wiêtego. Dobrze jest zacytowaæ dokument ko¶cielny, wypowied¼ kogo¶ z tak zwanych ludzi Ko¶cio³a. By³by wiêc ten sam k³opot.
Zbigniew Nosowski: Bardziej warto mówiæ o tym, o czym mówi³a pani doktor Zdunkiewicz-Jedynak i ksi±dz Waldemar Chrostowski, o formie i sposobie obecno¶ci Ko¶cio³a w kulturze.
Mam wra¿enie, ¿e forma billboardu jest zasadniczo neutralna, bo s± formy, które nie s± neutralne i czyste, na przyk³ad Big Brother nie jest form± czyst±. Wiem, ¿e twórcy Big Brothera bardzo siê starali o to, aby do domu Wielkiego Brata przyjecha³ na Bo¿e Narodzenie ksi±dz i prze³ama³ siê z uczestnikami programu op³atkiem. I s³usznie nie znale¼li ¿adnego gotowego na to kap³ana, bo jego wej¶cie w tak± formê by³oby jej dowarto¶ciowaniem. Pamiêtam program w telewizji, który by³ dyskusj± o pornografii, a w tle, za plecami uczestników, wy¶wietlano filmy pornograficzne. Z takiego programu trzeba wyj¶æ. Oczywi¶cie redaktorzy nie powiedz± wcze¶niej, ¿e w tle wy¶wietlane bêd± filmy pornograficzne. Taka forma nie jest czysta. Sam billboard, mam wra¿enie, mo¿e byæ czysty, wrêcz wiele sformu³owañ z Ewangelii nadawa³oby siê na g³oszenie na billboardzie. „Jeste¶ wa¿ny, wszystkie w³osy na Twojej g³owie s± policzone” (por. £k 12, 7 - przyp. red.). Teraz w marcu bêdziemy po raz pierwszy obchodziæ uchwalony przez Sejm Dzieñ ¯ycia. Czy nie by³oby dobrze, by na billboardach w naszych miastach pojawi³y siê zdjêcia jednoznacznie pokazuj±ce cz³owieczeñstwo p³odu? Dlaczego nie? Ks. Waldemar Chrostowski: ¯eby by³o jasne. Moim zdaniem trzeba dmuchaæ na zimne. I im siê wiêcej dmucha, tym bêdzie to bezpieczniejsze. W przeciwnym wypadku mo¿emy grzeszyæ zwyczajn± naiwno¶ci±. Oprócz wielu ró¿nych s³ów, które siê przytacza z Pisma ¦wiêtego w rozmaitych kontekstach, jest i taki wiersz, który niestety nie brzmi ³adnie i te¿ wzbraniam siê przed przytoczeniem go, ale z Ewangelii pochodzi i brzmi: „Nie rzucajcie pere³ miêdzy wieprze” (por. Mt 7, 6 - przyp. red.). Nie mo¿na wiêc z tym co najcenniejsze wychodziæ byle gdzie i do byle kogo, licz±c, ¿e osi±gniemy byle co. A na to bardzo czêsto wygl±da, ¿e chcemy poprzestawaæ nie na prawdziwych owocach, ale wystarcza nam jaki¶ rodzaj bardzo dora¼nego zadowolenia. I je¿eli tak siê dzieje, to moim zdaniem nie ma o czym mówiæ. Dam panu i Pañstwu inny przyk³ad. Otó¿ parê miesiêcy temu przyszed³ do mnie kierownik czy te¿ w³a¶ciciel wielkiego marketu z propozycj±, ¿eby odprawiaæ tam mszê ¶wiêt± niedzieln±. Idea wydaje siê jak najbardziej zbo¿na. Odmówi³em. Zacz±³ mi t³umaczyæ, ¿e odmawiaj±c, wyrz±dzam krzywdê ludziom, bo oni w ogóle do ko¶cio³a nie pójd±. Bardzo czêsto mówi siê tak: je¿eli nie zrobimy na ulicy, je¿eli nie pójdziemy tam czy siam, to ci ludzie w ogóle nie bêd± o Panu Jezusie s³yszeæ. Ja przepraszam, ale my nie mieszkamy w Kambod¿y, w Kenii, w Ghanie i je¿eli ci ludzie nie chc± s³yszeæ, to musimy pamiêtaæ, ¿e s± rozmaite inne uwarunkowania: rodzina, szko³a, katecheza. Te ¶rodowiska równie¿ s± odpowiedzialne za ewangelizacjê.
Pan redaktor skwitowa³ krótko, ¿e trzeba szukaæ nowych dróg dotarcia do cz³owieka, ¿e ulica jest miejscem ewangelizacji i tak dalej. Ulica mo¿e byæ miejscem ewangelizacji, ale mo¿e byæ równie¿ miejscem antyewangelizacji. Dzieje siê jedno i drugie. Natomiast naturalnym miejscem ewangelizacji pozostaj± jednak te ¶rodowiska, osoby i konteksty, które spe³niaj± warunek bardzo mocno uwypuklony w ka¿dej religii, mianowicie sacrum i tradycja.
I ostatnie zdanie. Kto¶ z Pañstwa wspomnia³ obecno¶æ ¶wiêtego Paw³a na areopagu. Otó¿ obecno¶æ Paw³a na areopagu by³a czym¶ absolutnie wyj±tkowym. Dlatego, ¿e miejscem ewangelizacji podejmowanej przez Paw³a by³a synagoga i miejsca modlitwy. Tam siê zawsze udawa³. W Atenach by³o nieco inaczej z tego powodu, ¿e Ateny mia³y swoje uwarunkowania, ale zwróæmy uwagê, ¿e na tym¿e areopagu Pawe³ poniós³ najwiêksz± pora¿kê swojego ¿ycia. Wyszed³ z Aten, uda³ siê do Koryntu z wielkim bólem. Po d³ugiej bytno¶ci w Atenach pozyska³ niewielu - Dionizy Areopagita, kobieta imieniem Damaris i kilkoro innych - reszta powiedzia³a: „pos³uchamy ciê innym razem” (por. Dz 17, 16-34).
Dorota Zdunkiewicz-Jedynak: Bardzo bliskie jest mi to, co mówi ksi±dz profesor.
My¶lê, ¿e niedobrze by siê sta³o, gdyby s³uchacze mieli wra¿enie, ¿e rzeczywi¶cie wszystkie wymienione przeze mnie nowe gatunki internetowe, bo s± to w istocie nowe gatunki komunikowania siê w kwestiach do¶wiadczenia religijnego, mo¿na oceniaæ w podobny sposób. Ostatnio do¶æ dok³adnie obserwowa³am, jak przebiega komunikacja w rekolekcjach internetowych, w których oddaje siê równie¿ g³os uczestnikom. Tak naprawdê, to s± czêsto miejsca, gdzie spotyka siê wiara z agresywnym brakiem wiary. Zagl±daj± tam czêsto ludzie przypadkowi albo ludzie poszukuj±cy, a wiêc to zupe³nie inny rodzaj odbiorcy ni¿ ten, który przychodzi na rekolekcje do ¶wi±tyni.
El¿bieta Adamiak: Wrócê do pani wcze¶niejszych s³ów, do tego, co wskaza³a pani jako postulat jêzyka religijnego, ¿e powinien on wyró¿niaæ siê od naszego jêzyka dotycz±cego innych dziedzin ¿ycia. Zadajê samej sobie pytanie, czy rzeczywi¶cie tak jest, ¿e ten jêzyk musi siê wyró¿niaæ jako co¶ szczególnego?
Jeszcze, je¶li mo¿na, chcia³abym nawi±zaæ do s³ów ojca Wac³awa. Wydaje mi siê bardzo wa¿na uwaga dotycz±ca tego, aby nie mówiæ o grzechach kaznodziejów, ale o ich duchowo¶ci. Je¿eli kaznodzieja czy kaznodziejka bêd± mieli co¶ do przekazania, to wydaje mi siê, ¿e jednak forma bêdzie wtórna. Je¿eli ¶wieccy mówi± za d³ugo, mo¿e ja teraz ju¿ te¿, to my¶lê, ¿e przede wszystkim dlatego, ¿e nie maj± praktyki, czêsto nie s± w ogóle uczeni sztuki przemawiania. O. Wac³aw Oszajca: My¶lê, ¿e jest trzecia droga. A mianowicie: to wykonujcie, tamtego nie zaniedbujcie. Je¶li ja widzê m³odego cz³owieka w koszulce „Jezus OK”, to jest OK., to jest jêzyk tych ludzi. I je¶li on w tej koszulce zjawi siê na jakiej¶ dyskotece, kogo¶ to zainteresuje i zacznie szukaæ, to zachowa³ siê jak aposto³. Nie widzê k³opotu. Pewnie widzia³bym k³opot, gdyby takie zdanie pojawi³o siê w kazaniu na ambonie. Pewnie tak, ale nie wiem, czy w czasie rekolekcji m³odzie¿owych tak bardzo by mnie to razi³o? Nie wiem.
Je¶li tradycja, to jaka tradycja? Przecie¿ jak siê popatrzy na tradycjê kaznodziejstwa, przywo³uj±c choæby teatralizacjê kazañ w czasach baroku, czego¿ tam kaznodzieja nie wyczynia³ na ambonie? Zas³oniête okna, dzwony bij±, trupia czaszka, ¶wieczka w ¶rodku. W ten sposób próbowa³ zainteresowaæ tym, co pó¼niej powiedzia³. My¶lê, ¿e nasze kaznodziejstwo jest zbyt ubogie w tego typu ¶rodki wyrazu. Bardzo bym siê ba³, je¶liby kaznodziejstwo posz³oby jedynie w retorykê. Wolê takie chropowate, wolê nawet wymuszone kazania, ale z wiary tego cz³owieka. To przekonuje.
Dorota Zdunkiewicz-Jedynak: Przyznam, ¿e dla mnie, ale pewnie nie tylko dla mnie, wskazaniem, jak wybraæ jêzyk, w którym mówiæ o do¶wiadczeniu religijnym cz³owieka, jest nieustaj±co Jan Pawe³ II. On, choæ jest bodaj najbardziej medialnym z papie¿y, z niezwyk³± konsekwencj± d±¿y do bezpo¶rednich spotkañ z drugim cz³owiekiem.
Zbigniew Nosowski: Wydaje mi siê, ¿e ze ¶wiadomo¶ci± tego, ¿e trzeba na zimne dmuchaæ, upiera³bym siê, i¿ wa¿niejsze jest rozdmuchiwanie tego ¿aru, którego brakuje w poszukiwaniu nowych form i nowego jêzyka. A z pewno¶ci± nie zgadza³bym siê na stwierdzenia, ¿e jaki¶ jêzyk, jaka¶ specyficzna kultura jest zamkniêta ca³kowicie na warto¶ci duchowe. To by znaczy³o, ¿e podwa¿amy przekonanie, i¿ mamy Dobr± Nowinê, najlepsz± nowinê dla ka¿dego cz³owieka. Mówiliby¶my, ¿e w jêzyku tej kultury nie da siê g³osiæ Ewangelii. To moim zdaniem by³oby nie do przyjêcia. I dlatego wydaje mi siê, ¿e warto poszukiwaæ nowych form. Powtórzê jeszcze raz: nie widzê nic z³ego w tym, ¿eby w marcu, w Dniu ¯ycia, zawis³y billboardy propaguj±ce cz³owieczeñstwo p³odu. Tak jak piêkna jest kampania, któr± zobaczymy przed ¶wiêtami, odzyskuj±ca ¶wiêtego Miko³aja, przygotowywana przez tych samych ludzi, którzy byli twórcami kampanii na rzecz hospicjów, o których wcze¶niej by³a mowa. Nazywaj± siê nawet Fundacja ¦wiêtego Miko³aja. Teraz bêd± zbieraæ pieni±dze na rzecz rodzinnych domów dziecka poprzez piêkny film, w którym ¶wiêty Miko³aj, g³osem Franciszka Pieczki, mówi: „Ja jestem prawdziwym ¶wiêtym Miko³ajem. Ja zachêcam do pomagania, a nie do kupowania. Nie to, co tamte krasnoludy”. My¶lê, ¿e to próba zmierzenia siê z problemem. Próba nieoddawania kultury masowej diab³u. Próba wprowadzenia w ten jêzyk problematyki warto¶ci, tego co duchowe.
Ks. Krzysztof Nieda³towski: Proszê Pañstwa. Jest mi niezmiernie mi³o i niezmiernie przykro. Przykro dlatego, ¿e musimy koñczyæ, poniewa¿ czas wyznaczony nam na debatê dobieg³ koñca. A mi³o dlatego, ¿e spieramy siê o rzeczy trudne, wa¿ne, teologiczne. Têskniê za czasami, kiedy efeskie przekupki podczas soboru spiera³y siê o to, czy Matka Bo¿a jest tylko matk± Jezusa, czy te¿ matk± Chrystusa (rok 431 - przyp. red.). Takie tematy pewnie rzadko pojawiaj± siê na ulicach, a dobrze by by³o, gdyby¶my rozmawiali miêdzy sob± równie¿ w domu o rzeczach wa¿nych i trudnych, wysokich, ¶wiêtych.
Nieautoryzowane fragmenty debaty. |