Areopag 2002 Sprawiedliwość | |
Czy globalizacja wartości jest tak samo nieunikniona, jak globalizacja ekonomiczna?Ratusz Staromiejski w Gdańsku
Zbigniew Markowski, moderator: Witam Państwa serdecznie na kolejnej już w ramach Gdańskiego Areopagu debacie ludzi biznesu. Dziś podejmiemy bardzo trudny temat, pytając: czy globalizacja wartości jest tak samo nieunikniona, jak globalizacja ekonomiczna?
Dariusz Filar: Globalizacja i jej aspekt moralny to morze problemów. Ja chciałbym skupić się tylko na jednym z nich.
Sprzedaż rzędu stu kilkudziesięciu czy dwustu miliardów dolarów rocznie dotyczy przedsiębiorstw największych. Dominująca grupa tych przedsiębiorstw otrzymuje za swoje produkty od 20 do 50 miliardów dolarów rocznie. I co ciekawe, w tej właśnie grupie mamy większość znaczących światowych przedsiębiorstw przemysłu farmaceutycznego. Dlaczego te przedsiębiorstwa osiągnęły taką wielkość? Stało się tak, gdyż w pewnym momencie zyskały przewagę technologiczną. Dzisiaj, aby wyprodukować nowy lek, trzeba ponieść nakłady rzędu przynajmniej kilkuset milionów dolarów. Te nakłady to nic innego jak inwestycja. Patrząc więc w kategoriach czysto gospodarczych, ktoś kto poniósł nakłady tego rzędu, pragnie oczywiście uzyskać zwrot poniesionych nakładów.
Henryka Bochniarz: Przyznam się, że do samego terminu „globalizacja” podchodzę z dużym dystansem. Było już bowiem wiele słów wytrychów, które miały nas w sposób łatwy wprowadzić w zawiłości świata czy to gospodarczego, czy politycznego, po czym okazywało się, że wszystkie te teorie musiały polec w starciu z praktyką. Francis Fukuyama głosił (w „Końcu historii i ostatnim człowieku” [1992]; w Polsce książka ta ukazała się pt. „Koniec historii” [1996] - przyp. red.), że idziemy w kierunku pełnego uniwersalizmu i wszędzie będą nami rządziły te same prawa. Teoria ta dzisiaj na tyle się skompromitowała, że nikt tej tezy nie będzie bronił. Wydaje mi się, że podobnie jest z globalizacją. Zaszły zmiany nade wszystkim w gospodarce, które wymagają opisania. Wszyscy ci, którzy zachłyśnięci globalizacją poszli na ilość i zapomnieli o jakości procesów oraz o kontroli nad tymi procesami, zapłacili bardzo wysoką cenę. Mieliśmy wiele spektakularnych upadków firm, które wdrażając globalne rozwiązania, zapłaciły wysoką cenę, być może zbyt wysoką, aby ją udźwignąć. Nie jest tak, że straty ponieśli tylko akcjonariusze czy gracze na rynku kapitałowym. Problem wbrew pozorom dotyczy ogromnej liczby ludzi, którzy są najmniej winni. Jak chociażby uczestnicy programów emerytalnych, którzy powierzali swoje pieniądze funduszom, te zaś lokowały właśnie w tych firmach. I nagle okazuje się, że wchodzą w wiek emerytalny i na nic nie mogą liczyć. Dążenie do równowagi jest rzeczą szalenie kosztowną. Tak jak gospodarka rozwija się coraz szerzej, tak samo i skutki tego są coraz większe.
Chciałabym odnieść się również do tego, o czym mówił profesor Filar. Faktem jest, że przemawia do wyobraźni, iż sprzedaż jednej dużej firmy może być większa niż dochód narodowy Polski. Z drugiej strony trzeba też wiedzieć, że jesteśmy bardzo małym krajem. Gdy popatrzymy na to, ile wyniosła wartość dodana pięćdziesięciu największych spółek międzynarodowych w ubiegłym roku, to stanowi ona tylko pięć procent wartości dodanej pięćdziesięciu największych krajów. Przy całym zachłyśnięciu się globalizacją widać, że ciągle jednak to nie jest tak, że wielkie korporacje rządzą światem i to one narzucają rytm gospodarce, a poprzez gospodarkę innym sferom życia. Jeśli mielibyśmy dzisiaj wskazać nawet nie instytucję, ale osobę, która ma prawdopodobnie największy wpływ na gospodarkę, to myślę, że bez wątpienia wszyscy wskazaliby Alana Greenspaina. Wszyscy, również wielkie korporacje, czekają na jego słowo i to, co zrobi ze stopami procentowymi w Stanach.
Czy podobnie jak następuje globalizacja ekonomiczna faktem stanie się również globalizacja wartości?
A bardzo wiele zależy od nas, również tutaj w Polsce. Jeżeli do bardzo wielu zjawisk mamy krytyczny stosunek, to przede wszystkim powinniśmy zapytać samych siebie: co z tym problemem zrobiłem? Obawiam się, że odpowiedź brzmiałaby: bardzo niewiele. Wydaje mi się, że walka o wartości, które są dla nas bliskie i ważne, jest chyba podstawowym obowiązkiem każdego obywatela. Im bardziej będziemy przekonani, że o wartości, które są dla nas istotne, warto walczyć, tym bardziej mają one szansę zaistnieć powszechnie. Nie powinniśmy zostawiać pola ani rządom, ani terrorystom, tylko starać się zaznaczyć swoje miejsce. Shewach Weiss: Kiedy pani powiedziała, że Polska to mały kraj, pomyślałem o moim kraju: maleńki. Nawet na mapie międzynarodowej nie można oznaczyć State of Izrael, bo napis zaczynałby się w okolicach Tel Awiwu, a kończył na Malcie. To wszystko kwestia proporcji. Dlaczego ostatnio odbywa się tak wiele konferencji na temat globalizacji? Można by pomyśleć, że to jakaś zupełnie nowa sprawa. A tak nie jest. Niegdyś globalizacja dotykała świat przez Kościoły i religię, potem mieliśmy Europę bez granic, a jeszcze później dziki imperializm, czyli ćwierćglobalizację. To było tak niedawno. Teraz może brakuje nowej religii i odpowiedzią ma być właśnie globalizacja?
Najważniejszą sprawą jest moim zdaniem to, czy człowiek żyje dziś lepiej niż kiedyś? Odpowiedź brzmi: tak. Zapomnieliśmy, co było sześćdziesiąt lat temu? Jak mordowano ludzi! Zapomnieliśmy o tym, że czterdzieści lat temu było jedynie trzydzieści sześć demokratycznych państw na świecie, a dzisiaj demokracją cieszą się niemal wszystkie? Mamy głód w Afryce. Czterdzieści, pięćdziesiąt lat temu głodowały całe Chiny. Dzisiaj Chińczycy żyją o wiele lepiej, a nawet trochę wolniej niż w czasach Mao Tse-Tunga. O tym też trzeba pamiętać.
Dość trudno zorganizować świat tak, aby opierał się na sprawiedliwości socjalnej i demokratycznej. Czy jest to więc utopia? Nie wiem. Jednak czterdzieści lat temu demokracja była utopią. Koniec totalitaryzmu komunistycznego był utopią. Ja żyję w kraju, gdzie utopia jest najpraktyczniejszą, codzienną platformą polityczną. Czy ktoś mógł wierzyć pięćdziesiąt, sześćdziesiąt lat temu, że po Holocauście takie dziecko jak ja, dziecko z piwnicy (Weiss wraz z rodzicami ukrywał się w czasie wojny w piwnicy domu polskiej rodziny - przyp. red.), przeżyje tę wojnę, wyjedzie do swojego kraju, zostanie przewodniczącym parlamentu i zastępcą prezydenta państwa? Czy to nie utopia? Takich jak ja są setki tysięcy, miliony. Półtora miliona Żydów żyło pod totalitaryzmem sowieckim. Nigdy nie wierzyliśmy, że stamtąd wyjadą. A i oni wrócili do kraju. Abp Józef Życiński: Jestem wdzięczny, że problematyka globalizacji stała się tematem debaty i że podchodzimy do niej także z perspektywy teorii wartości, aksjologii i etyki. To kwestie bardzo ważne. W moim osobistym przeczuciu, gdy tylko skończą się polskie spory o integrację europejską i będziemy już w Unii Europejskiej, następnym tematem dyżurnym stanie się spór o globalizację. Już obecnie widać to w skali światowej, gdzie środowiska lewackie, różnego rodzaju radykałowie, straszą globalizacją i stosują przy tym wszystkie dopuszczalne technicznie środki.
Uczestniczyłem w Synodzie Biskupów. Przez kilka dni obradowaliśmy w grupach na temat globalizacji. Zasiadałem w grupie anglojęzycznej, gdzie większość stanowili przedstawiciele krajów rozwijających się. Tylko dwóch z nas mówiło o globalizacji pozytywnie: kardynał Francis George z Chicago i ja. Biskupi z krajów rozwijających się dostrzegali przede wszystkim zagrożenia wynikające z globalizacji. Rozumiałem ich, bo żyją w warunkach, gdzie te lęki stają się kwestią przetrwania w walce o byt.
Troszcząc się o to, abyśmy w globalnym świecie budowali świat wspólnych wartości humanistycznych, zaproponowałem kiedyś w gronie ekumenicznym, żebyśmy zaczęli rozwijać antropologię ekumeniczną ze wspólną hierarchią wartości dla wszystkich wyznań chrześcijańskich. Projekt przyjęto i skierowano mnie do grupy ekumenicznej. Byłem tam jedynym katolikiem, większość stanowiły protestantki kierujące się w metodologii zasadą politycznej poprawności, natomiast w wizji człowieka radykalnym feminizmem. Zaraz na początku dowiedziałem się, że nie może istnieć taki twór jak uniwersalna wartość albo uniwersalna prawda. To jest przejaw starej, zdominowanej przez białych szowinistów wizji wartości. Ja broniłem jednak tezy, że istnieją przynajmniej uniwersalne prawdy. Miałem pokusę, żeby wskazać prawdy matematyki. Zauważyłem jednak, że moje dyskutantki co do matematyki nie miały przekonania, więc szukając jakiejś uniwersalnej prawdy zaproponowałem, abyśmy zgodzili się wszyscy, że natura kobieca nie jest gorsza od męskiej, a może nawet lepsza. Teza została przyjęta przez wszystkich. Przyznam się, że sformułowałem ją bez oporów wewnętrznych i jeśliby trzeba by było umierać za prawdę, to bym chętnie do końca życia bronił tej tezy. Później okazało się, że takich tez można sformułować więcej i podczas tamtego zebrania złączyła nas pewna wspólnota wartości. Panie miały tylko opory, żeby nazywać je wartościami uniwersalnymi. Mówiły, że im się źle kojarzą. Opuściłem to zgromadzenie z pewną nadzieją.
Shewach Weiss: Ale my mamy dwa systemy. Koszerne i koszerne według Biura Spraw Zagranicznych, a to jest dość smaczne. Abp Józef Życiński: Tego typu apel uznano by za pretensjonalny, niepoważny, tymczasem tutaj socjaliści ze Strassburga z całą powagą apelują w sprawie aborcji i środków antykoncepcyjnych. Tego typu wystąpienia niestety tworzą klimat, w którym mówienie o jednej skali wartości dla całego świata, kojarzy się smutnie czy z totalitarnym systemem, czy z próbą indoktrynacji. Jednak, proszę Państwa, nadużycia nie eliminują użytkowania. Niepoważne zachowania parlamentarzystów są nam skądinąd znane i niekoniecznie trzeba jeździć do Strasburga. W każdej strukturze może dojść do przejaskrawień, co nie zwalnia nas z obowiązku poszukiwania wspólnych wartości. Jestem przekonany, że na nas wszystkich spoczywa obowiązek wydobywania tych wartości, które w globalnej wiosce powinny odgrywać rolę podstawową. Wydaje mi się, że takimi wartościami są szacunek dla osoby ludzkiej, jej odmienności, tolerancja, solidarność, współcierpienie, respektowanie lokalnych zwyczajów, troska o elementarne prawa człowieka. Nie pozostawiajmy odpowiedzialności biurokratom, łudząc się, że przyjdzie wspaniała nowa klasa i ona wszystko ureguluje. Nasz głos jest potrzebny, żeby w globalnym świecie człowiek, osoba ludzka i jej godność były uniwersalną wartością. Shewach Weiss: Grupa parlamentarzystów socjalistycznych naprawdę nie ma prawa powiedzieć innym, jaka norma jest najwyższa. Wracamy bowiem wówczas do systemu filozofii Jeana Jacques'a Rousseau: jesteśmy małą grupą, ale wiemy najlepiej i mamy siłę oraz prawo zmusić was do najlepszego. To z jednej strony pedagogiczne, a z drugiej totalitarne podejście.
Abp Józef Życiński: Mówimy „demokracja”, tymczasem amerykańska wizja różni się dość znacznie od francuskiej. I to różni się już historycznie. Kiedy w 1789 roku przygotowywano ratyfikację konstytucji amerykańskiej, prezydent polecił zaprosić mniejszości religijne. Przybyli wówczas do Filadelfii, Waszyngton nie był jeszcze stolicą państwa, między innymi Żydzi. Podczas spotkania zorganizowano dla Żydów specjalny stolik z koszernym posiłkiem.
Shewach Weiss: Teraz w Kongresie jest tylu Żydów, że to oni przygotowują niekoszerne jedzenie dla gojów. Henryka Bochniarz: Nawiążę do tego, o czym mówił arcybiskup Życiński, a mianowicie do sprawy wartości. Wydaje mi się, że teraz jesteśmy w momencie, kiedy przyjdzie zdecydować, jaki system wartości obowiązywać będzie w naszej globalnej wiosce czy w naszym obozie, myślę o Unii Europejskiej. Przyznam się, martwi mnie bardzo, że na ten temat tak mało dyskutuje się w Polsce.
Abp Józef Życiński: Gorąco popieram to, co pani prezes powiedziała o potrzebie szczegółowego dyskutowania kwestii związanych z integracją i globalizacją.
Dariusz Filar: Pani prezes Bochniarz dosyć surowo potraktowała Fukuyamę. Zgadzam się z tym, że „Koniec historii” wtedy, kiedy powstał, mógł budzić emocje, inspirować do nowych pomysłów. Dzisiaj wydaje nam się już troszeczkę śmieszny. I nie mówię tego jedynie z solidarności akademików. Wydaje mi się, że ci autorzy, którzy potrafią w tak bardzo ostry sposób prezentować pewne zagadnienia, ponoszą za czas jakiś ryzyko śmieszności. Równocześnie jednak bardzo silnie nas inspirują do myślenia. Tak że o tyle biorę go w obronę.
Pan ambasador Weiss wygłosił wielką, w gruncie rzeczy optymistyczną pochwałę postępu. W kontekście globalizacji w postępie szczególnie ważna wydaje mi się przejrzystość informacyjna współczesnego świata. Niezależnie od tego, co myślimy o procesach, znacznie więcej niż kiedyś możemy o nich wiedzieć.
Abp Józef Życiński: Chciałbym zadać pytanie uczestnikom naszej debaty: skąd agresja wobec ludzi biznesu? Dlaczego usiłuje się ich przedstawiać często jako tych, którzy mają intelektualnie niewiele do zaoferowania? Spostrzegłem, iż nie jest to przypadłość jedynie polska. Opowiem dowcip zasłyszany w Stanach. Albert Einstein trafia do nieba i widzi, że ma dzielić pokój z trójką współmieszkańców. Podchodzi do pierwszego. Shewach Weiss: Zazdrość.
Henryka Bochniarz: Nie ma jednej przyczyny. Nie chciałabym odnosić się do kwestii generalnych, a więc zawiści, zazdrości, dysproporcji, które trudno zaakceptować. Raczej powiedziałabym o tym, co moglibyśmy sami zrobić.
Nieautoryzowany fragment debaty |