Areopag 2003 Prawda | |
Co to jest prawda w mediach?Debata filozofa, prawnika, dziennikarza i naukowca Studio koncertowe Radia Gdańsk
Alina Kietrys, moderator, redaktor naczelna Radia Gdańsk: Dobry wieczór Państwu. Witam gości w studio. Profesor Bohdan Dziemidok, filozof. Pan Tomasz Kopoczyński, adwokat. Pan Zbigniew Nosowski, redaktor naczelny miesięcznika „Więź” oraz profesor Wiktor Pepliński, znawca prasy polskiej i obcej.
Bohdan Dziemidok: Oczywiście, jeśli nie jesteś opisany, nie istniejesz. Jeśli nie pokażą cię w telewizji, też nie istniejesz. Czasami widzimy w mediach ludzi w nieszczęśliwych sytuacjach, a oni promienieją ze szczęścia, że się znaleźli na antenie. Zamiast ukrywać swój smutek i rozpacz są szczęśliwi. To jest przerażające.
Według klasycznej definicji prawdą jest to, co jest zgodne z rzeczywistością. Niezależnie od tego, czy jest to informacja, komentarz czy interpretacja. To, co niezgodne z rzeczywistością, jest fałszem. Rozpowszechnianie fałszów jest niemoralne, nieprofesjonalne. Sprawa jest dość oczywista. I nawet powiedziałbym banalna. Niebanalne natomiast są prawdy częściowe, prawdy niepełne, których cała masa pojawia się w mediach. Dzięki magii, którą media dysponują, niepełne prawdy zaczynają funkcjonować w obiegu. Nie wiadomo, czy taka prawda częściowa to niepełna prawda czy po prostu fałsz?
Nieuchronną, częściową prawdą są stereotypy, którymi się posługujemy. Stereotypem operuje i telewizja, i radio, i prasa, my w życiu codziennym, a nawet nauki społeczne. Stereotyp to skrótowa, schematyczna, w związku z tym niepełna prawda.
Mojego znajomego spotkało coś, co można nazwać tylko nieszczęściem. W jednym z tygodników, a potem we wszystkich mediach, ukazała się informacja, że pan Bogusław S. został zatrzymany pod zarzutem molestowania swego pięcioletniego synka. Nie jest pewne, że on molestował. Oskarżyła go, jak się okazało, żona, z którą się rozwodzi. Wiadomość jednak już poszła w świat, on już jest skończony. To nie jest to samo, co przygoda prezydenta Clintona z panią Lewinsky. Oboje dorosłych ludzi, prawdę mówiąc, już nie wiadomo, kto kogo molestował. Tutaj jest ewidentne oskarżenie. Informacja została skonstruowana tak, że wszyscy momentalnie rozpoznali o kogo chodzi, bo podano, w jakich filmach grał, w jakiej gazecie pracował. Jeżeli to jest prawda, to Bóg z nim, bo molestowanie, pedofilia, a to jeszcze własnego dziecka, jest straszne. A jeśli to jest nieprawda? A jeśli prawdą jest tylko to, że został oskarżony? Jak mu przywrócić równowagę psychiczną? On jest właściwie skończony. Alina Kietrys: Panie redaktorze, czy dziennikarze to posłańcy złych wiadomości, którzy spekulują, przypuszczają, konfrontują?
Zbigniew Nosowski: Pani Kietrys rozpoczęła od pytania przywołującego media jako „wielką inkwizytornię”, teraz też padają tego typu prowokacyjne stwierdzenia.
Na pytanie, co to jest prawda, tak jak pan profesor, jestem skłonny odpowiedzieć, że nic takiego się nie zdarzyło, abyśmy mieli odpowiadać inaczej niż zgodnie z klasyczną definicją, że prawda jest zgodna z rzeczywistością. Jak media ukazują to, co bylibyśmy skłonni uznać za prawdę?
Myślę, że dlatego, iż nie ma w Polsce utrwalonej, czemu trudno się zresztą dziwić po takich doświadczeniach historycznych, tradycji dziennikarstwa obiektywnego, wyważonego i bezstronnego. Modelem dziennikarstwa funkcjonującym w Polsce było zazwyczaj albo dziennikarstwo służebne, służalcze, albo walczące. Nawet dziennikarze, którzy wyszli z podziemia, też byli dziennikarzami walczącymi. Wielkim obciążeniem było dla nich, gdy weszli w świat nowy, już demokratyczny. Nowe pokolenie wniosło rozumienie dziennikarstwa jako zdobywanie newsów, dziennikarstwa bardzo ostrego, w którym zasady etyczne przestały być wyróżnikiem profesjonalizmu. Pojawiło się dodatkowe napięcie pomiędzy misją mediów a tym, że dla właścicieli są one po prostu towarem, który trzeba dobrze sprzedać. I znowu nie byłoby problemu, gdyby między tymi dwoma wymiarami panowała równowaga. Misja, czyli służenie komunikowaniu międzyludzkiemu, i bycie przy okazji produktem, który ludzie kupują, za który płacą. Nie jest to misja zerojedynkowa, albo misja, albo towar. Często mamy do czynienia z przerostem towarowości nad misją i wówczas mamy do czynienia z produktem, który nazwałbym produktem prasopodobnym, a nie prasą. Tak jak była kiedyś czekolada i wyroby czekoladopodobne. Doskonale wiedzieliśmy, że wyrób czekoladopodobny smakuje inaczej, chociaż nikt nie potrafił powiedzieć, czego w nim brakowało. Alina Kietrys: Nie tak dawno przeczytałam zdanie napisane przez dyrektora Centrum Ekspertyz Prawnych, pana Waldemara Gontarowskiego, znanego autorytetu w Europejskiej Wyższej Szkole Prawa i Administracji w Warszawie. Brzmiało ono mniej więcej tak: od dziennikarza nie można żądać dowodu prawdy, jeśli wykaże on, że przestrzegał szczególnej staranności i rzetelności. Panie mecenasie, czy rzeczywiście od dziennikarza nie można żądać dowodu prawdy?
Tomasz Kopoczyński: Ustawa „Prawo prasowe” zajmuje się pojęciem prawdy w dwóch przepisach. W artykule szóstym, kiedy mówi się o tym, że prasa jest zobowiązana do prawdziwego przedstawiania omawianych zjawisk, oraz w artykule dwunastym, kiedy wskazuje się obowiązki dziennikarskie. Dziennikarz między innymi jest zobowiązany zachować szczególną staranność i rzetelność przy zbieraniu i wykorzystaniu materiałów prasowych, zwłaszcza sprawdzić zgodność z prawdą uzyskanych wiadomości lub podać ich źródło.
Alina Kietrys: A półprawda, o której wspomniał profesor Dziemidok? Tomasz Kopoczyński: Albo coś jest prawdziwe, albo nieprawdziwe. W związku z tym półprawda jest również nieprawdą. Myślę, że na gruncie prawa należy na ten problem spojrzeć pryncypialnie. Dodałbym jeszcze jedną kwestię, moim zdaniem bardzo istotną. Mianowicie rozróżnienie informacji od komentarza. Orzecznictwo europejskie, aktualne orzecznictwo Sądu Najwyższego nie pozwala na łączenie informacji i komentarza, zdania i oceny.
Ostatnie istotne zagadnienie, które niestety też realizuje pragmatyzm mojej wypowiedzi, to kwestia kolizji dóbr. Z jednej strony interesu publicznego, interesu społecznego, który dziennikarze najczęściej wskazują, mówiąc, że realizują prawo obywateli do bycia informowanymi. Z drugiej strony zasadniczy interes związany z dobrami osobistymi osób, szczególnie osób publicznych.
Alina Kietrys: Pozwolę sobie przywołać wczorajszą wypowiedź Ryszarda Kapuścińskiego, który powiedział, że ukrywanie prawdy w mediach, które było nie tak dawno działaniem cenzury, dzisiaj jest manipulacją, nadmiarem informacji, zamulaniem umysłu bez selektywności i kryteriów wyboru. Osiąga się stan nieświadomości i niewiedzy taki sam, jak w przypadku cenzury. Czy pan, panie profesorze, zgodziłby się z tą tezą? Pan profesor Wiktor Pepliński.
Wiktor Pepliński: Zacznę od postawienia pytania. Czy przeciętny człowiek ma we własnym zakresie jakąkolwiek możliwość poznania prawdy o otaczającym go świecie? I od razu odpowiadam: nie ma żadnej. Jedynym źródłem informacji o świecie są środki masowej informacji. Przeciętny człowiek nie żyje więc w świecie prawdziwym, żyje we wtórnej rzeczywistości, świadomości świata i prawdy o świecie, jakie zostały przedstawione przez media.
Zasadniczy wpływ na zawartość, treści prasy, programów radiowych, emisji telewizyjnych mają wydawcy i nadawcy. Dzisiaj wolność, bo wolność mediów istnieje, jest nade wszystko wolnością dla dysponentów, nie dla dziennikarzy. Dziennikarze stali się przedmiotem procesu komunikacji, a nie podmiotem, jak być powinno, jeśli traktować dziennikarstwo jako misję. Przy realizacji celów komercyjnych unikamy problemów trudnych, bo przecież odbiorca wówczas nie kupi - w sensie odbioru świadomości - reklamy, która właśnie będzie emitowana. Zły nastrój, wywołany przez, nazwijmy to, niewłaściwe z komercyjnego punktu widzenia problemy, nie sprzyja przecież konsumpcji.
Zawartość mediów i przekazywana przez nie prawda jest również determinowana aktualną sytuacją środowiska dziennikarskiego. Problem dotyczy przeciętnego dziennikarza, szczególnie tego o mało ustabilizowanej sytuacji w redakcji. On jest zupełnie zależny od dysponenta mediów, od redaktora naczelnego. Funkcjonuje cenzura socjalna. Bardzo mało jest osób zatrudnionych zgodnie z zasadami funkcjonowania stosunku służbowego. Najczęstsza jest umowa cywilno-prawna, różne formy współpracy. Brak stabilizacji powoduje całkowitą dyspozycyjność tych ludzi. Oni wykonują zadania. Nie chciałbym generalizować, ale z taką sytuacją mamy do czynienia. Dawniej dziennikarstwo było misją. Dzisiaj staje się swoistym rzemiosłem. Dzisiaj jestem dziennikarzem, jutro pracownikiem agencji reklamowej czy maklerem giełdowym. To wszystko wpływa na możliwość przekazywania informacji i determinuje dotarcie do prawdy i jej przekazywanie. Często dziennikarze mylą sprawowanie funkcji uczestnika czwartej władzy z uprawianiem polityki. Stąd też funkcje dziennikarza i polityka często nie są oddzielone, co oczywiście również determinuje proces docierania do prawdy.
Alina Kietrys: Jan Jakub Rousseau mawiał: „Poświęcić życie dla prawdy”. Czyżby dziennikarze dzisiaj poświęcali je dla pieniędzy?
Tadeusz Skutnik, dziennikarz: Jestem dziennikarzem od ponad trzydziestu lat. Wysłuchałem tych czterech diagnoz mojego zawodu i jestem zdruzgotany. To znaczy, że ja przez trzydzieści lat służę diabłu? Najpierw czerwonemu, a teraz nie wiem jakiemu, ale na pewno kapitalistycznemu. Czyli co? Zmarnowałem swoje życie?
Alina Kietrys: Następne pytanie Beata Puka, „Dziennik Bałtycki”. Beata Puka, szef public relations Polskapresse oddział Prasa Bałtycka: Miałam okazję niedawno uczestniczyć w dużym spotkaniu dziennikarzy. Przybyli również byli dziennikarze stołecznych mediów. „Byli”, bo jeszcze parę lat temu pisali o wielkich aferach. W tej chwili nie mają pracy, nie mają z czego żyć. Media nie potrzebują jakoby tego typu informacji i tego typu prawd. Czy wobec tego nasze społeczeństwo potrzebuje prawdy w mediach? Alina Kietrys: Tomasz Gawiński, Telewizja Tele-Top. Tomasz Gawiński: Stawiali Państwo pytanie, komu tak naprawdę służyć ma prawda? Czytelnikom, wydawcom, prawu? To trudne pytanie. Ja myślę, że prawda nade wszystko powinna cechować nas wewnętrznie. Jest coś takiego, jak wyrzut sumienia. I zgodnie z własnym sumieniem powinniśmy postępować. Czasami być może miniemy się gdzieś z prawdą, ale jeśli to już się zdarzy, bo tak jak inni ludzie jesteśmy ułomni, możemy się do tego przyznać. Natomiast ciśnienie wydawcy, ciśnienie prawne, absolutnie nas ubezwłasnowolnia i sprawia, że niekiedy walka z sumieniem jest beznadziejna. Zbigniew Nosowski: Myślę, że nie ma powodu, aby czuć się zdruzgotanym. Raczej zastanówmy się, czy jest coś z prawdy w tej diagnozie, czy nie ma. Dodałbym od siebie, że to nie jest pełna prawda. Dopiero zaczęliśmy rozmowę i objawił się mechanizm funkcjonowania mediów. Gdyby każdy z nas przez pięć minut potrafił przedstawić pełną syntezę sytuacji w mediach, to byłby mistrzem wykorzystywanym pewnie przez media do syntetyzowania wszystkiego.
Chciałbym powiedzieć o dwóch zasadniczych rzeczach.
Wiktor Pepliński: Jeśli prawdą o świecie są „Kolorowe jarmarki”, to ja się z panem całkowicie zgadzam. To nic nie znaczący wycinek. Mówiłem o tym, co kształtuje świadomość o całej rozległości problemów, które charakteryzują świat. Uporczywie twierdzę, że media są dla masowego odbiorcy głównym środkiem informacji. Zbigniew Nosowski: Zgadzam się: główne, ale nie jedyne. Bohdan Dziemidok: Mam obawę, że redaktor Skutnik wszystkich nas za bardzo sprowadził do wspólnego mianownika. Ja nie tylko nie uważam, że dziennikarstwo przestało być misją, a stało się wyłącznie rzemiosłem podejrzanym z moralnego punktu widzenia. Uważam, że z czterech władz, jakie istnieją, to właściwie najlepiej w naszym kraju spisuje się właśnie ta czwarta władza, czyli dziennikarstwo. Gdyby nie dziennikarstwo, to o wielu aferach w ogóle byśmy nie wiedzieli. Niezależnie od tego, że nie zawsze są one ujawniane we właściwy sposób, to tylko dzięki dziennikarstwu o tym się mówi. Nie jest tak źle.
Powrócę do przykładu aktora, który przywołałem, i sumienia, o którym mówił jeden z panów. Wszystko to, co napisano w mediach o aktorze, było prawdą. On został oskarżony, został zatrzymany, miał pięcioletniego syna. Najważniejsze jednak jest to, że nie wiadomo, czy naprawdę jest pedofilem, czy nie. On nie może się bronić, jest tylko oskarżonym, a informacja już poszła w świat. Być może zostanie po czasie uniewinniony?
Tomasz Kopoczyński: Przyjmując, że początkiem wolnej prasy jest rok '89 chciałbym pozwolić sobie na pewne porównanie. Od tego czasu minęło lat czternaście. Media to taki czternastolatek. Czasami pójdzie na wagary, czasami ukradkiem zapali papierosa. Myślę jednak, wbrew odbiorowi pana Tadeusza Skutnika, że kierunek jest należyty, mimo, że zdarzają się różne i liczne nieprawidłowości, różne i liczne wątpliwości w tym niedojrzałym organizmie. Tomasz Gawiński: One zdarzają się we wszystkich dziedzinach życia. Tomasz Kopoczyński: Oczywiście tak. Problem polega również na tym, że ten czternastolatek nie ma za bardzo od kogo się uczyć.
Wiktor Pepliński: Zgadzam się z panem profesorem Dziemidokiem, że biorąc pod uwagę stratyfikację władzy, to czwarta władza udała nam się najbardziej, używając klasycznej zasady Monteskiuszowskiej.
Zbigniew Nosowski: Myślę, że padło w dyskusji bardzo ważne słowo z ust pana redaktora Gawińskiego: „sumienie”.
Chciałbym skupić się na tym problemie, bo uważam, że generalnie polskim problemem numer jeden, nie tylko problemem w mediach, jest kryzys sumienia. Żeby zmienić sytuację w Polsce nie wystarczy zmienić polityków, trzeba powalczyć na płaszczyźnie sumienia, aby ludzie chcieli wybierać dobro.
Alina Kietrys: Przychodzi nam podsumować dyskusję. Wiktor Pepliński: Chciałbym, żeby współczesnemu dziennikarstwu polskiemu przyświecała idea: lojalność, bezwarunkowa lojalność wobec czytelnika. Jedynym depozytariuszem zaufania jest odbiorca i jemu należy służyć, przekazując prawdę w takim stopniu, w jakim jest to możliwe. Tomasz Kopoczyński: Wolność prasy jest jednym z największych zwycięstw rewolucji '89 roku, szanujmy ją i pielęgnujmy. Chciałbym na koniec złożyć też apel do szanownych Państwa dziennikarzy. Macie w ręku oręż niezwykły. Starajcie się go pielęgnować i szanować, tak by różne zdarzenia, które opisywaliśmy na początku, nie rzucały cienia na waszą znakomitą profesję. Zbigniew Nosowski: Powiedziałem przed chwilą, że praca dziennikarska wymaga dobrze ukształtowanego sumienia. Wymaga również zaangażowania. Myślę o tym, że nie jest moim ideałem bezstronność zupełnie nieosiągalna. Oskar Wilde powiedział kiedyś, że opinie całkowicie bezstronną można wydać wyłącznie w sprawach, które nas zupełnie nie obchodzą. A dziennikarze nie powinni zajmować się sprawami, które ich zupełnie nie obchodzą. Nawet, żeby dobrze zrobić materiał o dziurze w moście, trzeba mieć pasję walczenia o to, aby dziur w moście nie było.
Bohdan Dziemidok: Uważam, wbrew panu redaktorowi, choć to pewnie jedynie słowa, a nie różnica zdań, że praca zgodnie z sumieniem się opłaca, bo się nie ma wyrzutów sumienia, nie ma się poczucia winy.
Nieautoryzowany fragment debaty |