Profesor Wolszczan jest już w Gdańsku!
10 listopada 2005
Mimo wszechogarniającej we środę Europę mgły i wielogodzinnego spóźnienia lotów 9 listopada po południu samolot z prof. Aleksandrem Wolszczanem na pokładzie wylądował na lotnisku w Rębiechowie. Nie licząc krótkiej wizyty na lotnisku, wiele lat temu, prof. Wolszczan – najbardziej znany polski astronom, odkrywca pierwszych planet spoza Układu Słonecznego – jest w Gdańsku po raz drugi. Pierwszy raz przybył na krótko z wykładem na Uniwersytet Gdański. Historia splatała jednak losy rodziny Wolszczanów z Gdańskiem – ojciec prof. Wolszczana przez dwa lata studiował chemię na Politechnice Gdańskiej, naukę jednak przerwała mu w roku ’39 wojna; wiele lat później na PG kształcił się na wydziale budowy okrętów brat astronoma. W ramach Gdańskiego Areopagu spotkać się będziemy mogli z prof. Aleksandrem Wolszczanem aż trzykrotnie – we czwartek na wernisażu wystawy w Bibliotece Gdańskiej PAN, w piątkową noc podczas prezentacji „Dzieci wszechświata” na Politechnice Gdańskiej oraz w sobotę, gdy usiądzie do stołu sporu o to, „Jak nauka może ocalić świat?”. Już ponad dwadzieścia lat prof. Wolszczan pracuje naukowo i dydaktycznie głównie poza granicami kraju. Od 1992 roku prowadzi badania i wykłada jako profesor astronomii i astrofizyki na Uniwersytecie Stanowym w Pensylwanii oraz wciąż na swojej macierzystej uczelni, Uniwersytecie Mikołaja Kopernika w Toruniu. Mamy zakodowaną w genach chęć wyrwania się z tej klatki
Kilka pytań do prof. Aleksandra Wolszczana - Pamięta pan moment, kiedy pierwszy raz spojrzał w niebo? - Byłem małym dzieckiem, kiedy mój ojciec, który interesował się nauką i wiedział wiele rozmaitych rzeczy, pokazał mi wieczorem niebo. Miałem pięć, może sześć lat. I to mnie przebudziło. Jako pierwszoklasista byłem już w stanie całkiem sporo, dziecięcym językiem, powiedzieć nie tylko o gwiazdozbiorach, ale i o fizycznych podstawach tego, jak funkcjonuje kosmos. - A oglądaliście niebo okiem uzbrojonym czy nieuzbrojonym? - Najpierw nieuzbrojonym, ale jako licealista zacząłem już budować teleskopy. Zawsze krył się zresztą za tym ojciec. - Czy ojciec doczekał momentu, kiedy odkrył pan pierwsze planety spoza Układu Słonecznego? - Niestety nie. Do końca życia będę tego żałował, ale co zrobić… - Marzy się panu polecieć do gwiazd? - Oczywiście, że tak. Sądzę, że każdy z nas nosi w sobie takie pragnienie. Chyba w naszych genach musi być zakodowana chęć wyrwania się z tej klatki. Gdybym mógł, a oczywiście nie mogę, to czysta teoria, więc można o tym bezpiecznie rozmawiać, to chętnie bym poleciał. - Gdzie? - Gdziekolwiek. Obejrzeć się do tyłu i zobaczyć naszą planetę, poczuć się trochę kosmitą, bo przecież nimi jesteśmy. - No i na koniec pytanie dręczące wielu. Czy jest życie poza ziemią? - Sensowne podstawy naukowe pozwalają przypuszczać, że życie poza ziemią istnieją. - Mali, zieloni i dużo mądrzejsi od nas… - Myśli się raczej, że istnieje życie na prymitywnym poziomie prostych bakterii, odpornych na rozmaite trudne warunki. Takie życie może być nawet dość powszechne. Natomiast jeśli chodzi o życie bardziej rozwinięte, dla którego powstania i ewolucji potrzebne są specjalne warunki, to na pewno nie jest powszechne. W tym sensie jesteśmy rzadkością.
|